Bóg Ojciec – ojcostwo duchowe

Pielgrzymkę do klasztoru benedyktynów w Tyńcu, Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i Centrum Jana Pawła II w Łagiewnikach oraz do sanktuarium Ecce Homo z relikwiami św. Brata Alberta w Krakowie zorganizowano w ramach 1 roku nowenny przygotowującej Apostolstwo Chorych do obchodów 100 rocznicy istnienia tej wspólnoty w świecie.

zdjęcie: Danuta Dajmund

2016-10-27

Z pewnością niewielu spośród blisko 60 pielgrzymów Apostolstwa Chorych spodziewało się, że po ulewnym piątku pochmurna od rana sobota 22 października, przyniesie im tyle światła – i to zarówno w przenośni jak i dosłownie. Kolejna pielgrzymka, na która wyruszali z Murcek i Katowic zorganizowana przez Apostolstwa Chorych nieco różniła się od dotychczasowych. Różnica tkwiła przede wszystkim w motywach, jakie przyświecały jej organizatorowi ks. Wojciechowi Bartoszkowi – krajowemu duszpasterzowi Apostolstwa Chorych. Pielgrzymkę do klasztoru benedyktynów w Tyńcu, Sanktuarium Miłosierdzia Bożego i Centrum Jana Pawła II w Łagiewnikach oraz do sanktuarium Ecce Homo i relikwii św. Brata Alberta w Krakowie zorganizowano w ramach 1 roku nowenny przygotowującej Apostolstwo Chorych do obchodów 100 rocznicy istnienia tej wspólnoty w świecie. Ten pierwszy rok nowenny Apostolstwo Chorych przeżywa pod hasłem: „Bóg Ojciec – ojcostwo duchowe”. Kolejne etapy pielgrzymki miały przybliżyć pielgrzymów do pogłębienia prawdy o duchowym ojcostwie świętych, zwłaszcza tych, którzy stanęli na drodze dzisiejszych pielgrzymów.

Jednym z nich był św. Benedykt, którego duchową obecnością przeniknięty jest najstarszy w Polsce klasztor benedyktyński położony – benedyktyńskim zwyczajem – na wzgórzu, w Tyńcu niedaleko Krakowa. Ten pierwszy etap swego pielgrzymowania uczestnicy pielgrzymki rozpoczęli Mszą świętą, którą celebrował ks. Wojciech. W liturgicznych czynnościach pomagał mu świecki diakon – pan Albert Karkosz oraz nadzwyczajny szafarz Komunii świętej – pan Mastalerz z Murcek. W homilii wygłoszonej do wiernych zebranych w pięknej, wielowiekowej świątyni, kaznodzieja przybliżył główne założenia pielgrzymki przeżywanej w duchu miłości Boga do człowieka oraz rolę, jaką w naszych relacjach z Bogiem Ojcem pełnią święci. Przypomniał, ze św. Benedykt był tym, który w VI wieku wzywał Europę do nawrócenia a droga, którą podążał przyniosła nie tylko wspólnocie benedyktyńskiej, ale także Europie i światu wspaniałe owoce. Dziś trzeba nam na nowo prosić św. Benedykta o nawrócenie dla Europy. Kapłan, nawiązując do czytań liturgicznych, zwrócił jednak naszą uwagę na fakt, że nawrócenie musimy najpierw rozpocząć od samych siebie, od spojrzenia w prawdzie na własne uczynki. W przeciwieństwie bowiem do ewangelicznego drzewa figowego człowiek ma wpływ na swoje „owocowanie”. Trzeba też podejść z miłością i Bożym miłosierdziem do tych, którzy odeszli od Boga i którzy się gdzieś zagubili, podejść bez uprzedzeń i potępiania, aby umożliwić im powrót w ramiona kochającego Boga. Trzeba bowiem dbać nie tylko o swoje nawrócenie, ale także o zbawienie innych.

Po Mszy świętej pielgrzymi spotkali się z bratem Franciszkiem, benedyktynem po ślubach wieczystych, który przybliżył im dawną i bliższą współczesności historię tynieckiego opactwa benedyktyńskiego, wskazał główne budynki opactwa a następnie oprowadził ich po jego krużgankach, równocześnie barwnym słowem opowiadając o zamierzchłych dziejach, ale i o codziennym życiu mnichów, zarówno tu, jak i w innych klasztorach benedyktyńskich na terenie naszego kraju. Pielgrzymów zainteresowała zwłaszcza historia zabytkowego gotyckiego kapitularza, w którym obecnie maja miejsce tylko dwa wydarzenia: wystawiane są tu na czas oczekiwania na pogrzeb doczesne szczątki zmarłego mnicha; tu również postulanci, po półrocznym postulacie, otrzymują habit. Brat Franciszek wyjaśnił zainteresowanym wystrojem kapitularza, iż w znajdujących się w nim specjalnych szkatułach umieszczono szczątki pierwszego i drugiego opata tynieckiego. Duże zainteresowanie wzbudziła informacja, ze wśród benedyktyńskich ślubów jest i taki, którego nie ma w innych zgromadzeniach zakonnych – to ślub stałości. Oznacza on, że mężczyzna wstępujący do benedyktynów nie zmienia miejsca swego stałego pobytu już do samej śmierci. Na tej samej placówce przeżywa swój postulat, nowicjat i całe życie zakonne. Przed wyjściem z krużganków można było na wielkich fotografiach poznać nieco bliższą historię opactwa, a także twarze aktualnie żyjących w Tyńcu mnichów. Wśród tych twarzy rozpoznaliśmy także twarz chyba najlepiej znanego (dzięki przekazom medialnym) tynieckiego mnicha – o. Leona Knabita, którego wcześniej widzieliśmy w krużganku z grupa innych pielgrzymów.

Z Tyńca autokar zawiózł pielgrzymów do Łagiewnik, na spotkanie z Jezusem Miłosiernym i jego sekretarką – św. s. Faustyną Kowalską. Pobyt w Łagiewnikach rozpoczęli od indywidualnej modlitwy w Kaplicy Najświętszego Sakramentu, polecając Bogu w cichej modlitwie wszystkie sprawy swoje oraz wspólnoty Apostolstwa Chorych. O godz. 13.00 w Sali konferencyjnej czekała na nas s. Kristofora z interesująca prelekcją na temat Bożego Miłosierdzia. Swoje spotkanie z pielgrzymami urozmaiciła wieloma przykładami miłosierdzia Bożego, jakiego dostąpili w tym sanktuarium liczni pielgrzymi. Szczególnie poruszający był przykład pewnego producenta narkotyków, który tu doznał całkowitej przemiany i dziś jest – jak go określiła siostra – jednym z największych „szaleńców” głoszących Boże Miłosierdzie, praktykującym to miłosierdzie wobec innych ludzi.  Opowiedziała też przejmującą historię z życia św. s. Faustyny. Ta święta zakonnica była osobą niewykształconą i do tego słabego zdrowia. Miała także świadomość wszystkich swoich niedoskonałości i braków. Kiedy otrzymała od Jezusa niecodzienną misję, próbowała „wyprowadzić Go z błędu”. Broniła się przed przyjęciem jej przyjęcim, wskazując na liczne przeszkody: swoją nędzę i niedoskonałość, na brak zdrowia i wykształcenia. Jezus, choć potwierdził, że to wszystko prawda, nie przyjął jej wymówek, a doświadczenie wielu lat i ciągle rozszerzające się na cały świat przesłanie Bożego Miłosierdzia wskazują, że Bóg może się posłużyć każdym narzędziem – nawet najbardziej lichym i niedoskonałym. Także ludzie chorzy, cierpiący, niepełnosprawni, na co dzień unieruchomieni w wózkach inwalidzkich czy szpitalnych salach, nie mają żadnych wymówek, aby nie spełnić w swoim życiu posłannictwa, do jakiego Bóg zechce ich powołać. Realizacji tego posłannictwa może służyć właśnie Apostolstwo Chorych.

Po prelekcji i krótkiej przerwie uczestnicy pielgrzymki udali się do Kaplicy Klasztornej przed obraz Jezusa Miłosiernego, aby tam uczcić relikwie św. s. Faustyny Kowalskiej i pokłonić się Jezusowi ukrytemu w Najświętszym Sakramencie podczas wspólnie z innymi odmawianej i transmitowanej przez liczne radiostacje radiowe, Koronki do Miłosierdzia Bożego.

Po Koronce trzeba już tylko było pokonać niedawno oddany do użytku pieszych szlak dzielący Sanktuarium Bożego Miłosierdzia od położonego nieopodal Centrum św. Jana Pawła II. Miało się wrażenie, jakby te dwie piękne świątynie nieustannie i z miłością na siebie spoglądały, obejmując – jak ramionami – przemierzających tę drogę pielgrzymów, odmawiających kolejne tajemnice różańcowe. Piękny, rozświetlony słońcem, jesienny plener dodawał tym chwilom niezwykłego, niejako… intymnego blasku, zaś szczególną łaską było to, że można było tu dotrzeć w dniu poświęconym św. Janowi Pawłowi II. Po przejściu przez górny, niedawno konsekrowany kościół z pięknymi mozaikami Rupnika pielgrzymi udali się do jednej z dolnych kaplic, mieszczącej relikwie św. Jana Pawła II, aby w cichej modlitwie polecić jego wstawiennictwu swoje własne sprawy oraz za jego pośrednictwem polecić Bogu cały 1 rok nowenny przed jubileuszem 100-lecia istnienia w świecie Apostolstwa Chorych.

Trudno się dziwić, że kończąc swoją wizytę w sanktuarium św. Jana Pawła II pielgrzymi ze Śląska udali się jeszcze do Kaplicy Matki Bożej Piekarskiej. Choć mała kaplica nie mogła pomieścić wszystkich naraz, tu, u Matki Ślązaków, można było bardziej niż gdziekolwiek poczuć się „jak w domu” i przypomnieć sobie wieloletnie spotkania z kardynałem Wojtyłą na piekarskim wzgórzu.

Niezmiennie piękne, ale coraz niżej układające się nad horyzontem słońce przypominało o zbliżającym się wieczorze i ostatnim już przystanku na pielgrzymim szlaku - Sanktuarium Ecco Homo w Krakowie. Na pielgrzymów czekała już jedna z sióstr albertynek opiekujących się tym sanktuarium. Już od wejścia nietrudno było zauważyć zawieszony w centralnym miejscu prezbiterium piękny obraz przedstawiający umęczoną, wzgardzoną, odepchniętą i oszpeconą przez ludzi, ale mimo wszystko pełną godności postać Chrystusa stojącego przed Piłatem. Ten znany, choć niedokończony, wizerunek namalował artysta Adam Chmielowski – późniejszy św. Brat Albert – jeszcze bardziej niż artysta znany jako brat odrzuconych i odepchniętych na margines życia, o którym dziś – parafrazując jego ulubione powiedzenie – mówi się często, że „był dobry jak chleb”. Śmiało można dziś mówić nawet o „duchowości chleba”, jak powiedziała witająca pielgrzymów siostra, która przybliżyła im historię powstania, a także przesłanie płynące z obrazu „Ecce Homo”. Obraz ten był owocem spotkania Artysty z Bogiem i drugim człowiekiem, zwłaszcza tym najbardziej wzgardzonym. W jego twarzy nauczył się brat Albert dostrzegać twarz cierpiącego Chrystusa. Szczególnie poruszająco w sercach pielgrzymów wybrzmiały słowa siostry prelegentki dotyczące niedokończonej przez artystę aureoli wokół głowy Chrystusa. Podzieliła się z pielgrzymami swoim przypuszczenie, ze być może artysta świadomie pozostawił niedokończoną aureolę, jako „miejsce” na osobistą świętość każdego, kto będzie patrzył na ten obraz. W pewnym sensie każdy człowiek może użyć „pędzla” swojego własnego życia, aby wykończyć to niedokończone dzieło. Podobne przesłanie płynie także z brakujących na obrazie dłoni Chrystusa. Każdy człowiek, poprzez własne uczynki miłosierdzia i dobroci może te dłonie „domalować”. Siostra opowiedziała również słuchaczom o więzi jaka łączyła postać Brata Alberta ze św. Janem Pawłem II. Ta więź zaowocowała napisaną przez Karola Wojtyłę sztuką „Brat naszego Boga”. Po interesującej prelekcji pielgrzymi mieli okazję uczcić relikwie św. Brata Alberta, św. Jana Pawła II oraz pomocnicy i duchowej córki Brata Alberta – s. Bernardyny Jabłońskiej. której doczesne szczątki umieszczono tuż przy szczątkach św. Brata Alberta.

Pamiętając o rozpoczynającym się wkrótce Rokiem św. Brata Alberta, przed powrotem do swoich domów uczestnicy sobotniej pielgrzymki Apostolstwa Chorych udali się jeszcze do podziemnej kaplicy, aby tam przyjrzeć się wystawie poświęconej sylwetce i dziełu tego niezwykłego Ojca Ubogich. Wystawa obfitowała w liczne fotografie dokumentujące jego życie i pamiątki, jakie po sobie zostawił. Wśród wielu innych była tam proteza, która zastępowała mu utraconą podczas działań wojennych nogę, była sztaluga i pędzle artysty, były stare modlitewniki i różańce Świętego oraz narzędzia jego samoumartwiania się. Były także fotografie i dokumenty świadczące o tym, ze jego dzieło kontynuowane jest nadal w wielu zakątkach świata, zaś Brat Albert, podobnie jak inni święci spotkani na pielgrzymim szlaku realizują nadal swoje duchowe ojcostwo prowadząc kolejne pokolenia w miłosierne i kochające ramiona Boga Ojca.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024