Obecność jest ważna

Jakiś czas później obecność tej świecy w jego samochodzie wyjaśniła się, gdy ksiądz proboszcz zabrał mnie ze sobą w odwiedziny do chorej parafianki.

Na fotografii: Autor tekstu. Napis umieszczony na tabliczce głosi: „Mam na imię Marek. Jestem polskim księdzem. Zgubiłem się. Pomocy!”.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2014-07-30

W tym tekście chcę krótko podzielić się swoim doświadczeniem bycia wśród osób chorych podczas pobytu w Anglii. Obecnie jestem misjonarzem w Zambii, w Anglii zaś przebywałem w ramach przygotowania do wyjazdu na misje.

Pan Jezus i herbatka

Kiedy pierwszy raz wsiadłem do samochodu mojego angielskiego proboszcza księdza Thé Quang, zauważyłem na półce pod kokpitem niewielką świecę, w dość dużym szklanym świeczniku. Nie zadałem mu pytania dlaczego w samochodzie wozi świecę, ale wyszedłem z założenia, że ludzie mają różne pomysły. Jakiś czas później obecność tej świecy w jego samochodzie wyjaśniła się, gdy ksiądz proboszcz zabrał mnie ze sobą w odwiedziny do chorej parafianki. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, wysiadając z samochodu, zabrał ze sobą tę świecę. Trochę mnie to zdziwiło, że oczekujący na kapłana z Najświętszym Sakramentem sami się nie postarają o odpowiednie przygotowanie, jak to bywa w zwyczaju w Polsce. Zwykle kiedy odwiedzałem chorych w czasie comiesięcznego obchodu, to stół zamieniał się w najprawdziwszy ołtarz, chociaż trzeba przyznać, że czasem w naszych katolickich rodzinach też był z tym problem.

O tym, że Anglia ma całkiem odmienne tradycje przekonałem się, kiedy jakiś czas później na odwiedziny u chorych zabrał mnie diakon Tony. Kiedy wysiadaliśmy z samochodu zabrał ze sobą małą walizeczkę (właściwie to bursę), w której nie tylko było cyborium z Komunią Świętą, ale krzyżyk ze świecami do postawienia na stole, kropidło z wodą święconą, korporał (czyli specjalny obrusik na stół, na którym kładzie się Najświętszy Sakrament), puryfikaterz do wytarcia rąk i Mszalik.

Samo udzielanie Komunii Świętej wiązało się z dość rozbudowaną liturgią słowa, bowiem czytane były wszystkie czytania z najbliższej niedzieli, a po Ewangelii miała miejsce nawet krótka homilia. Właściwie pomijając tylko Gloria i Credo, to była cała liturgia słowa z niedzielnej Mszy, do modlitwy wiernych włącznie. Oczywiście po udzieleniu Komunii był jeszcze czas na rozmowę przy herbatce, tak, że cała wizyta u jednej osoby trwała około godziny.

Chorzy czekają

Zdaję sobie sprawę, że w warunkach „klasycznego” odwiedzania chorych, jaki znamy z naszych polskich parafii, trudno jest poświęcić tak wiele czasu każdej odwiedzanej osobie, z drugiej jednak strony widziałem, jak wiele radości te wizyty sprawiały chorym. Bardzo często bowiem osoby chore, dosłownie uwięzione są w domu, łakną kontaktu ze światem, a taka wizyta była świetną okazją, by im opowiedzieć o życiu parafii i zaprosić do modlitwy w intencjach parafii. Zresztą spektrum rozmów było bardzo szerokie. Z Mary, która niedawno obchodziła 101 rocznicę urodzin, rozmawialiśmy między innymi o konflikcie w Syrii. Zaskakiwać mogła jej rozległa wiedza na temat tego, co aktualnie dzieje się w świecie.

Zasadniczym dniem odwiedzin, w którym diakon odwiedza chorych jest każdy piątek, a proboszcz odwiedza chorych w soboty, jednak często zdarza się, że zapraszani są oni z Panem Jezusem w inne dni tygodnia. Jest to związane w obecnością w domu jakiegoś członka rodziny, który nie tylko posprząta przed wizytą, ale w ogóle może otworzyć drzwi i godnie przyjąć szafarza sakramentu. Nieraz rodzinie trudno się dostosować do godzin odwiedzin księdza, a pewno w niejednym przypadku również bliscy chcieliby wziąć udział w tej liturgii, czy rozmowie z szafarzem sakramentu, stąd też ta praktyka jest dość częsta.

Ważne, by być

Gdy chodzi o częstotliwość odwiedzin, to można podzielić odwiedzanych na dwie grupy: tych, którzy przyjmują Komunię każdego tygodnia i tych, którzy przyjmują Komunię raz w miesiącu. W parafialnym rejestrze jest około 20 chorych, którzy są odwiedzani z różną częstotliwością przez kapłana, czy diakona. Jak na wspólnotę liczącą około 600 parafian, jest to procent dość znaczny.

Z nieco innym problemem zetknąłem się w sąsiadującym z kościołem ośrodku opiekuńczym dla starszych wiekiem osób, mieszczącym się zresztą w dawnym klasztorze sióstr dominikanek i szkole, którą prowadziły. Mianowicie ośrodek ten odwiedza z Komunią Świętą ksiądz diakon w każdy piątek. Pewnego dnia w jednej ze świetlic czekały na diakona tylko cztery dystyngowane panie, w tym jedna wyznania anglikańskiego (ona przyszła po błogosławieństwo). Okazało się, że w tym nabożeństwie brały udział tylko osoby zgłoszone przez rodzinę. Jeśli więc rodzina nie odwiedza bliskich, czy też nie wie o możliwości odwiedzin chorego z Najświętszym Sakramentem, bądź też lekceważy taką możliwość, to pensjonariusz jest pozbawiony w ogóle opieki duszpasterskiej. Personel, skądinąd bardzo miły, nie ma prawa poinformować pensjonariuszy o takim wydarzeniu, czy już absolutnie zapytać o chęć udziału, bo byłoby to ingerowaniem w prywatność. Rozumiem, że chodzenie od pokoju do pokoju byłoby kłopotliwe, zważywszy, że katolicy w Wielkiej Brytanii to tylko około 9% społeczeństwa. Zresztą na taki pomysł, absolutnie nie byłoby zgody.

Prawdopodobnie problemy związane z funkcjonowaniem kapelanów w szpitalach, sprawiają, że często parafianie przychodzą do swoich proboszczów i zapraszają ich do odwiedzenia swoich bliskich w szpitalach. Czasem takie odwiedziny mogą również wynikać z pewnej zażyłości, jaką obserwuję w tutejszych parafiach, które z reguły są dużo mniejsze niż w Polsce i łatwiej o bardziej przyjacielskie kontakty ze swoimi duszpasterzami. Obecność z chorymi i dla chorych jest bardzo ważna!

Pamięć o cierpiących

Ciekawą inicjatywą, jaką zaobserwowałem w tutejszych parafiach jest zapisywanie chorych parafian na specjalnej liście wystawionej z tyłu kościoła. W każdą niedzielę ich nazwiska są wyczytywane w czasie modlitwy wiernych oraz zamieszczane w biuletynie parafialnym. To ciekawe doświadczenie móc usłyszeć, że na przykład John Adams przebywa w Great Ormond Hospital, że ktoś inny zmaga się z rakiem, jeszcze ktoś inny po operacji przebywa na rekonwalescencji, a cała wspólnota parafialna się za nich modli. Pewno w Polsce wielu ludzi mogłoby to krępować, ale w Anglii jest to jak najbardziej naturalna praktyka.

Pozdrówcie ich!

Absolutnie wyjątkową i przemiłą, a także łatwą i wartą naśladowania inicjatywą jest uroczyste rozesłanie szafarzy, jaką zaobserwowałem w jednej z dzielnic Stoke-on-Trent, Birches Head. Mianowicie w niedzielę zaraz po rozdzieleniu Komunii Świętej jeszcze przed dziękczynieniem, obok ołtarza ustawiają się nadzwyczajni szafarze Komunii, trzymając w ręku małe cyboria, w jakich zanosi się Najświętszy Sakrament chorym. Kapłan podchodzi do każdego szafarza i wkłada do cyborium odpowiednią ilość Hostii. Następnie kapłan odmawia specjalną modlitwę rozesłania, której sens w skrócie jest mniej więcej taki: „Szafarze Najświętszego Sakramentu, jako przedstawiciele naszej parafii zaniesiecie Jezusa chorym i starszym parafianom, którzy również są jej częścią. Zanieście im także nasze pozdrowienia i poproście ich o modlitwę w intencji całej naszej wspólnoty parafialnej”.

Podobnie jak w Polsce, odprawia się w Anglii Msze w domach chorych i starszych osób, przy jakiejś szczególnej okazji. Nie tak dawno ksiądz proboszcz odprawiał taką Mszę w domu, połączoną nawet z udzieleniem sakramentu chrztu ciężko chorej osobie.

Dzień dla chorych

W sąsiedniej parafii w Newcastle, dwa razy w roku odprawia się Mszę połączoną z udzielaniem sakramentu chorych, na którą zaprasza się kapłanów z sąsiedztwa, dlatego też samo udzielenie sakramentu chorych odbywa się stosunkowo szybko i sprawnie. Przed Mszą przychodzących do kościoła witają parafialni wolontariusze. Instruują oni pragnących przyjąć sakrament, dla kogo jest przeznaczony i przypinają im odpowiedni znaczek, by kapłan udzielający go łatwo mógł rozpoznać, kto czeka na przyjęcie sakramentu. Ta wcześniejsza rozmowa przed Mszą, ma tu jeszcze dodatkowe znaczenie, zdarza się bowiem, że na Mszę przychodzą niekatolicy.

Podsumowując, duszpasterstwu chorych, jak mogłem zaobserwować, poświęca się w angielskim kościele sporo miejsca, czasu i troski, bo też jest ono okazją do osobistych kontaktów nie tylko z chorymi i starszymi parafianami, ale także z ich rodzinami, a osobisty kontakt w duszpasterstwie jest nie do przecenienia.

 

Z cyklu:, 2014-nr-08, Numer archiwalny, Kapłan wśród chorych, Miesięcznik, Autorzy tekstów, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024